piątek, 15 lutego 2013

Gdzieś się pogubiliśmy...

... czyli szaleństwo diet.
W telewizji mnóstwo jest programów o zdrowym trybie życia, ćwiczeniach i lekkiej kuchni. 
A nasze społeczeństwo wbrew temu o czym są te programy jest coraz bardziej otyłe. 
Narzekamy na to naszą wagę, na brak czasu na ćwiczenia, nie stać nas na dietetyka, jedyne co robimy by zmienić nasz tryb życia i sposób odżywiania to... narzekamy i załamujemy się oglądając zdjęcia modelek, aktorek, które niejednokrotnie są retuszowane, aby wyglądały dużo lepiej niż w rzeczywistości.
Nie jestem dietetykiem i nie będę układała Wam diety, żebyście stracili na wadzę, gdyż każdy z nas jest innym przypadkiem, jego organizm toleruje inne produkty, ma szybszy metabolizm. 
Również nie namawiam Was do radykalnej zmiany trybu życia czy jadłospisu. 
Nie! Nawet tego nie róbcie, gdyż odbije się to na Waszym zdrowiu. Lecz zachęcam do stopniowej zmiany swoich nawyków, jadłospisu.
Na początek proponuję zacząć od wzbogacenia swojego jadłospisu w warzywa i owoce, a dzień zaczynać od szklanki wody z cytryną a po 30 minutach zjeść 1 wzbogacony w błonnik i wartości odżywcze potrzebne nam na dobre rozpoczęcie dnia :)
Jestem zwolenniczką porannej małej czarnej, ale ostatnio przekonałam się, że nie ma nic lepszego na rozpoczęcie dnia jak 30 minutowy poranny jogging albo ćwiczenia. 
Na prawdę, mówię Wam pobudza lepiej niż kawa :) 
Wiem, że niektórym trudno jest zmobilizować się do porannych ćwiczeń ale także ( co jest wielkim błędem) do zjedzenia śniadania. Tak jak pisałam wyżej jest to podstawowy posiłek dnia.
Mi początkowo też było trudno przestawić się, zmienić sposób odżywiania, ale dałam radę stopniowo, sukcesywnie wprowadzać w życie. Nie ukrywam, że nie raz ulegam pokusą ze starych nawyków, ale wtedy przypominam sobie maksymę, od której wszystko się zaczęło :
 "Śniadanie zjedz za dwóch, obiadem podziel się z przyjacielem, a kolację oddaj wrogowi" :D
Póki co to tyle na ten tema, żeby Was nie zanudzić. Jeśli chcecie przeczytać na ten temat więcej, piszcie ;) 

czwartek, 14 lutego 2013

Will you be my Valentine?

Walentynki ... bardziej komercyjnego święta nie widziałam... Nie dziwi Was fakt, że mamy 365/366 dni w roku a my celebrujemy tylko raz w roku uczucie do drugiej osoby?
Przecież nie trzeba tego dnia (14.02) żeby komuś wyznać miłość, zaprosić na kolację, podarować upominek, kwiaty.
Nie kocha się na pokaz, dla ludzi. Kocha się dla siebie, za to jaki ktoś jest, nie za to jakie od niego dostajemy prezenty.
Jak właściwie w tych czasach rozumiana jest miłość?
 Czy ona jeszcze w ogóle istnieje?
 Czy to już tylko seks łączy ludzi?
Według mnie miłość to uczucie, które dwoje ludzi. Mają oni wspólne pasje, cele, pragnienia mimo tego, że nieraz są diametralnie różni mają coś wspólnego i to ich łączy, a seks to tylko dodatek, coś co jeszcze bardziej ich scala pozwala być jednością. 
Seks bez miłości? A gdzie celebracja tego aktu? Zbliżenia się do siebie, poznania? 
Dzisiejszy świat doprowadził chyba tylko do tego, że zamiast celebrować tę sztukę zaspokajamy tylko swoje potrzeby.




środa, 13 lutego 2013

Czas na zmiany

Wczoraj wycięto moje ukochane drzewo. Z nim związana była większość moich wspomnień z dzieciństwa. Cały dzień z tego powodu było mi smutno, ale pod wieczór uświadomiłam sobie, że może to jest znak. Może to dobry czas na zmiany, na to żeby stworzyć siebie?
To co było nie wróci, chwila trwa. 
Więc zaczynam na nowo, od nowa buduję siebie. Powracam do moich pasji.. 
Ostatnio zaniedbałam moje pasje... Ciągle brak było mi czasu na wyjście w plener, zebranie się do zorganizowania sesji zdjęciowej. Zapomniałam już jakie to uczucie wyjść na scenę, nie jako ja, jako postać, w którą się wcielam. Jakie towarzyszą emocje na próbach, na scenie, na premierze czy chociażby przy czytaniu scenariusza.
Chcę powrócić do grania, do fotografowania do tego co dawało mi radość dnia codziennego. Lecz nie chce wracać do dawnych czasów i wspomnień. Niech to co teraz będzie, będzie nowe, ale pasje niech pozostaną.
Może porwę się na to co miałam w planach (Madzia wiesz o co chodzi K...y1 :) ) zobaczymy póki co tworze nową Sylwię :) 
Trzymajcie kciuki :) 

sobota, 9 lutego 2013

Na deskach teatru życia


Najtrudniej zagrać siebie. Siadając każdej nocy w pokoju przed lustrem zastanawiam się ile masek przybrała, ile ról odegrałam..
Czy Ty tez tak masz?
Najtrudniej pozostać sobą... staram się jak mogę nie ulegać wpływom otoczenia, zachowywać jak zawsze, być po prostu sobą... jedni mnie za to lubią, szanują inni nienawidzą.
Każdy z nas dostał rolę do odegrania. To czy odegramy ja tak,że w zamian otrzymamy owacje na stojąco, bukiety kwiatów lub odwrotnie, zostaniemy wyśmiani zależy od tego jak sprostamy powierzonemu zadaniu.
Patrząc na siebie w lustrze, kogo widzisz?
 Spoglądając sobie głęboko w oczy wiesz kim jesteś? 
Odnalazłeś siebie? 
Może droga, którą podążasz nie jest właściwa.
Najlepiej myśli się nocą , gdy inni aktorzy teatru życia śpią. Wówczas Twoje myśli mogą spokojnie wędrować, nie zakłócone hałasem dnia powszedniego. Stają się jakby jaśniejsze, a sprawy i problemy, które wydawałyby się nie do rozwiązania, stają się błahe, znikają. 
Możesz także w nocy spokojnie przyjrzeć się teatrowi życia, w którym występujesz. 
Marni z nas aktorzy, nasz angaż jest określony, lecz my nie znamy daty rozwiązania umowy, nie mamy scenariusza, nie wiemy co za chwilę się wydarzy. Życie pisze samo scenariusz. 
Owszem możemy coś zaplanować, ale nikt nie jest w stanie nam zagwarantować, że nasz plan uda się wcielić w życie, a jeśli uda się go wcielić to może on nie przynieść rezultatu jaki chcieliśmy uzyskać.
Jutro jest nie pewne. Oto jesteś, zagraj swoją rolę życia.

piątek, 8 lutego 2013

Tu żyje się lepiej

Codzienny zgiełk, harmider, wszechobecny chaos, pogoń za pieniądzem, sukcesem po jakimś czasie traci swoją pociągającą magię.
Żyje się szybko i intensywnie, nie ma czasu na błędy na zastanowienie, trzeba być zdecydowanym, iść za ciosem. Tempo podyktowane przez otoczenie czasami jest zbyt szybkie dla zwykłego człowieka.
Wówczas zaczyna uciekać w różnego typu używki (alkohol, narkotyki). Wraca do domu coraz później, nie dogaduje się z bliskimi, przestaje rozumieć ich potrzeby, pragnienia, żądania. Wydaje mu się to obce.. ucieka, w życie wirtualne, do wioski globalnej.
Tej ucieczce sprzyja rozwój technologii. Smartphone, tablety, notebooki wszystko z dostępem do Wi-Fi, w większości kawiarni, restauracji, barów dostęp do Internetu. Są w sieci non stop. Tam żyje im się lepiej..
Nikt ich tak na prawdę nie zna, nie wie jak wyglądają, czym się zajmują, jakie mają plany, co osiągnęli  co stracili. Tworzą swoją nową osobowość. Stają się nowymi ludźmi, z tą małą różnicą, że żyjącymi tylko w sieci.
Czy to jest dobra? Czy rzeczywiście żyje im się lepiej?
Moim zdaniem nie. To chwilowa ucieczka w wirtualny świat, która po pewnym czasie się znudzi, ale może już być za późno, aby odbudować relacje z bliskimi. A też może być tak, że osobę, którą stworzyli w sieci będą chcieli przenieść do życia realnego. Podejmą starania żeby się zmienić, upodobnić do niej, to również może mieć różne skutki.
Nasuwa mi się jeden wniosek. Zmienił się świat, technika, ale czy człowiek przeszedł taką ewolucję by dostosować się do tego nowego świata, bez uszczerbku dla kariery, życia rodzinnego/prywatnego ?